Ciernik i Pokrzywnica na tropie. Pożeramy książki z niszowych wydawnictw oraz dzieła wydane w małych nakładach przez samych autorów. Selfpublishing nie nadaje się do jedzenia? Zobaczymy!
Upolowane: Szymon Adamus „Trójka”, e-book
Ciernik: Zaczaiłem się na tę książkę, bo skusiła mnie promocja w sieci. Kilka razy trafiłem na sugestywną i przykuwającą wzrok okładkę, a tekst znalazł się w obu edycjach Cyfrowej Kultury. Jednak muszę przyznać, że nie jestem z tej zdobyczy zadowolony. A Ty?
Pokrzywnica: „Trójka” to kwaśny, niedojrzały owoc – taki powieściowy wcześniak, który powinien jeszcze poleżeć w inkubatorze, ukształtować się, rozwinąć. Tymczasem został przedwcześnie wypchnięty na świat. Niepotrzebnie.
Ciernik: Rewelacji się nie spodziewałem, ale miałem nadzieję, że miło spędzimy czas przy całkiem znośnej SF. Zamiast niej, dostaliśmy jednak zestaw klisz rodem z amerykańskich filmów. Zęby bolą, zwłaszcza przy dialogach.
Pokrzywnica: Autor jest niewątpliwie twórcą pomysłowym i wyobraźni mu nie brak. Nie potrafi jednak swoich atutów wykorzystać – tam, gdzie mógłby olśnić odbiorcę imponującą wizją, jest nudno i męcząco. To jest, niestety, skutek niedostatecznych umiejętności warsztatowych. Na początku myślałam, że autor po prostu oszczędził na redakcji (koszmarny błąd!), ale w miarę czytania utwierdzałam się w przekonaniu, że nawet gdyby jakiś redaktor nad tą powieścią pracował, to najdalej w połowie zwątpiłby i uciekł.
Autor bowiem kompletnie nie panuje nad językiem i brak mu elementarnego wyczucia. Pisze na przykład tak: „Posklejane powieki Kate lubiła rozdzielać kawą tak czarną, że można ją było pomylić z ropą”. Albo tak: „śmierdzący tanim proszkiem mundur, na którego szorstkich rękawach można by obierać ziemniaki”.
Tu nawet redaktor nie pomoże. Po prostu twórca nie był jeszcze gotowy do napisania książki. Zamiast powoli, cierpliwie dopieszczać pomysł, pisząc wprawki, rzucił się od razu na powieść. Wyszło słabo. W „Trójce” aż roi się od błędów, ale te proste, jak „krótko ogolony mężczyzna” czy „klasyczny, a w zasadzie anarchiczny pistolet” albo „kelner przyniósł jej drinka, którego pochłonęła jednym duszkiem” można poprawić. Natomiast te wszystkie nieudane metafory, fatalna budowa zdań, brak dbałości o tempo narracji, klisze… Tu już, niestety, redaktor będzie bezradny, bo to działka autora. A ten zawiódł.
Sam pomysł na książkę nie wystarczy. Trzeba jeszcze umieć ją napisać.
Ciernik: Tak. Nieporadne metafory wryły mi się w pamięć mocno i to chyba jedyne, co z tej książki pamiętam. „Trójka” jest płaska i bezbarwna. Nie uratowały jej zmyślne gadżety. Technologia w pewnym momencie staje się nieodróżnialna od magii, zgodnie ze słowami A.C. Clarka, ale te fajerwerki nie ratują bezwymiarowej treści, słabej psychologii postaci.
Autor sporo miejsca poświęcił, co prawda, na zbudowanie portretów psychologicznych bohaterów – wprowadzając postacie, podał ciekawe fakty z ich życia, ale co z tego, skoro później kompletnie nie poszedł tym tropem, a zachowanie postaci nijak się ma do ich wstępnego opisu?
Pokrzywnica: Bo autorowi zabrakło umiejętności. Wygląda na to, że nie był również pewien, co właściwie chce napisać: łatwą, schematyczną, typowo rozrywkową sensację z elementami fantastycznymi czy może jednak powieść z głębią, z rozważaniami o naturze człowieka oraz ważnym przesłaniem. Powinien pozwolić temu pomysłowi dojrzeć. I powinien także pozwolić dojrzeć samemu sobie, przemyśleć różne sprawy, popracować nad warsztatem. Powiedz mi, po co ludzie się tak spieszą z publikacją?
Ciernik: Trzeba by zapytać wszystkich tych, którzy popełnili falstart. Ja myślę, że kierują nimi jakieś wielkie uczucia, którymi darzą albo siebie, albo swój twór. Pytanie tylko: jaki to rodzaj uczuć? Może nienawiść? Bo przecież robią sobie w ten sposób krzywdę – wywalają na śmietnik coś, co przez przynajmniej kilka miesięcy było ich obsesją (chyba bez jakiegoś rodzaju obsesji nie da się napisać debiutanckiej książki). A może to miłość? Może są tak bardzo zakochani w swoim dziele, że chcą, aby inni również mogli poczuć te emocje? Tylko nie jestem pewien, czy to jest miłość do własnej książki, czy może raczej do obrazu „Ja, pisarz”. Obawiam się, że niestety, chodzi o to drugie. Niestety, bo przez to wielu początkujących autorów nie jest w stanie spojrzeć na swoją twórczość z niezbędnym dystansem.
www.leniwiecliteracki.pl